FlowCamper – dzieci-kwiaty w XXI wieku

FlowCamper – dzieci-kwiaty w XXI wieku – główne zdjęcie

Flow Camper nie ma być wcale ultranowoczesny. Zamiast tego ma być swojski, fajny, łatwy do polubienia i dlatego właśnie – oparty na najprostszych rozwiązaniach. Dla twórców marki ważne są także jasne, przejrzyste zasady, dlatego w standardzie klient otrzymuje pełne wyposażenie turystyczne.  

Ile pieniędzy jest w stanie zapłacić klient za wrażenie, że kupuje pojazd z duszą? Zdaniem niemieckiego producenta musi to być co najmniej 46 tys. euro – na tyle bowiem wyceniony został najtańszy FlowCamper. Czy jednak faktycznie taki wydatek sprawi, że cofniemy się w czasie i poczujemy energię, jaką roztaczali wokół siebie hippisi? Obawiam się, że wyposażenie najnowszego Volkswagena Transportera w kolorowe kilimy nie wystarczy – niech jednak każdy oceni to sam.

Hipisowskie smaczki i korporacyjna reszta

Twórcy FlowCampera ustawili obok siebie Volkswagena T2 – samochód wyjątkowy dla każdego kto był (lub chciałby być) prawdziwym hipisem oraz Volkswagena T6 – teoretycznie spadkobiercę pierwszego „ogórka” w szóstym pokoleniu. Następnie, wpatrując się w T2, twórcy nowej marki kamperów postanowili nadać „młodzianowi” kultowe cechy „staruszka”.

FlowCamper przykuwa uwagę pomarańczowo-białą kolorystyką (dostępna jest też konfiguracja odwrotna: biało-pomarańczowa), motywem kwiatów na nadwoziu, a we wnętrzu choćby detalami, takimi jak wazonik na kokpicie oraz kolorowe tkaniny, przypinane… pineskami. Z kolei pojemniki bagażowe są wykonane z surowego drewna (niczym palety). Nostalgię przywołują także pomarańczowe zasłony.

Poza tego typu smaczkami, reszta jest już „normalna”, tzn. zgodna z aktualnymi standardami. Zabudowa kempingowa ma charakter modułowy.  W poszczególnych „klockach” odnajdziemy umywalkę, lodówkę (25 litrów), 12-litrowy zbiornik na wodę i taki sam na ścieki, pompę wodną, prysznic (do użytku na zewnątrz), kuchenkę gazową, rozkładany stolik. FlowCamper wyposażony jest również w ogrzewanie, oświetlenie LED, gniazdka elektryczne oraz porty USB.

Istotnym elementem FlowCampera jest także podnoszony dach, dzięki któremu spać można zarówno na materacu na dole, jak i „na piętrze”. Unoszone poddasze wyposażono w trzy okna, dzięki czemu również osobom śpiącym na górze nie zabraknie dostępu do naturalnego światła.  

Trzy opcje – bez dopłat

Na szczęście osoby zainteresowane zakupem FlowCampera mają do wyboru silniki mocniejsze niż oferowane w T2 (tam miały one moc od 47 do 70 KM). Nowy kamper oferowany jest z wysokoprężnymi jednostkami o mocy 100 KM, 150 KM, a nawet 200 KM. Samochód może być dostępny z pięcioma lub ośmioma miejscami siedzącymi (opcja).

To, co podkreślają twórcy FlowCampera (a co do mnie trafia o wiele bardziej niż podpinanie się pod hipisowską estetykę) jest jasny i konkretny cennik. W przypadku ofert modułowych często zdarza się, że w podstawowej cenie klient otrzymuje samochód niemal bez wyposażenia, natomiast za każdy instalowany moduł musi płacić, i to słono. W przypadku FlowCampera dostępne są trzy gotowe konfiguracje do wyboru, przy czym różnice pomiędzy nimi dotyczą silników, dopuszczalnej masy całkowitej oraz wyposażenia samego samochodu (np. tempomat, podgrzewane fotele), a nie elementów typowo kempingowych.

Pełna zabudowa turystyczna jest dostępna w standardzie, a przy odbiorze pojazdu otrzymujemy pełne butle z gazem oraz napełniony zbiornik na wodę. Płacimy, włączamy silnik i już możemy jechać w trasę!

Warto też wspomnieć, że dzięki modułowej zabudowie, FlowCampera bardzo łatwo można zmienić we Flow-furgonetkę. Wystarczy wyjąć wszystkie „klocki”, by Volkswagen Transporter powrócił do swojej pierwotnej funkcji, stając się po prostu pojemną bagażówką.  

Podsumowując, FlowCamper to bardzo ciekawa propozycja, nawet jeśli oko puszczane w stronę dzieci-kwiatów i ich wnuków wydaje się raczej naciąganym zabiegiem marketingowym.

FlowCamper – dzieci-kwiaty w XXI wieku – zdjęcie 1
FlowCamper – dzieci-kwiaty w XXI wieku – zdjęcie 2
FlowCamper – dzieci-kwiaty w XXI wieku – zdjęcie 3
FlowCamper – dzieci-kwiaty w XXI wieku – zdjęcie 4
marcin
marcin

Czasem lepiej zbłądzić, niż zbyt nachalnie pytać o drogę. Aldous Huxley

Czytaj także