Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce

Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – główne zdjęcie

Choć na dworze jeszcze zimno i słońce dopiero nieśmiało wytyka nos zza chmur, spragnieni camperowych wrażeń i zachęceni ładną pogodą wyprawiliśmy się na nasz pierwszy weekend z camperem w tym sezonie. Oczywiście, jak zwykle w dzień wyjazdu, piękna dotychczas pogoda popsuła się ale cóż było robić - zabraliśmy cieplejsze rzeczy, zaopatrzyliśmy się w zapas wody na herbatę i wyruszyliśmy z Kalisza tuż po pracy. 


1. Moja Wola - Sośnie

Tuż za Odolanowem, w niewielkiej miejscowości Sośnie znajduje się unikatowy dworek Moja Wola. Obecnie popadający w ruinę jest niezwykłym obiektem architektonicznym, którego elewacja pokryta jest... korą. Z roku na rok wygląda coraz gorzej, więc warto zobaczyć go nim zupełnie się rozpadnie. My zaparkowaliśmy przy odnowionej Stanicy Harcerskiej i dalej, przez pięknie zalesiony Park doszliśmy do dworku. Obiekt jest zamknięty (a szkoda, bo w środku podobno też ładnie) jednak z zewnątrz dostępny dla zwiedzających. 

Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – zdjęcie 1

2. Campus Domasławice

Na nocleg wybraliśmy Campus Domasławice - położony nieopodal Stawów Milickich, które były celem naszej weekendowej wyprawy. Sam Campus, choć póki co sezon się nie zaczął, robi bardzo dobre wrażenie. Na miejscu do wynajęcia są domki, restauracja (póki co nieczynna), wydzielone miejsca dla camperów, boiska do gier sportowych, park linowy dla dzieciaków, mały staw i wiele innych atrakcji - wszystko to pachnące jeszcze nowością, w spokojnej (co by nie rzec odludnej :)) okolicy. Aktualnie, campus jest rozbudowywany więc całość wyglądała jak plac budowy ale latem na pewno tam wrócimy. Mimo niskiej temperatury poszaleliśmy w parku linowym, uzupełniliśmy zapasy wody pitnej (temperatura spowodowała wzmorzone picie ciepłej herbaty:)) i ruszyliśmy powoli dalej.

Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – zdjęcie 2

3. Stawy Milickie


Stawy Milickie są atrakcją nie tylko dla wielbicieli wędkarstwa (a dla tych liczne łowiska i smażalnie ryb będą pewnie i dodatkowym magnesem). W okolicy Rudy Milickiej jest ciekawie zaprojektowana ścieżka rowerowa nawiązująca stylistyką do kolei wąskotorowej. Na jej trasie zaplanowano wiele interesujących przystanków z wierzą widokową, punktem obserwacji ptaków i muzeum gospodarki leśnej. Cały teren stawów to wymarzone miejsce dla rowerzystów, ze względu na mały ruch i niezwykłe walory przyrodnicze. Podczas wycieczek należy jedynie uważać by nie zapędzić się w chronione tereny a takich w rezerwacie sporo. My zatrzymaliśmy się na ładnie utrzymanym parkingu w okolicy punktu obserwacyjnego ptaków i mieliśmy szczęście - udało się nam wypatrzyć orły bieliki! 

W Niesułowickiej karczmie Stary Młyn można zjeść pyszne dania kuchni regionalnej (w tym sporo wegetariańskich - co nas akurat ucieszyło bardzo :)) i zobyć mnóstwo materiałów informacyjnych dotyczących regionu. Atrakcją dla dzieciaków będzie też ogromne morskie akwarium stojące w głównej sali. Po smacznym posiłku udaliśmy się do zaprzyjaźnionej agroturystyki, w małej wsi pod Miliczem - tego typu możliwości noclegu zresztą tutaj sporo. Większosć chętnie przyjmuje camperowców, organizuje spływy kajakowe Doliną Baryczy i zapewnia inne atrakcje(ogniska, przejażdźki konne, warsztaty). Zachaczyliśmy jeszcze o ruiny zamku w Miliczu i po wieczornej biesiadzie udaliśmy sie na zasłużony odpoczynek.

Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – zdjęcie 3

4. Dolina Baryczy

Niedziela rano przywitała nas piękną pogodą więc wybraliśmy się na spacer Doliną Baryczy. Jaszczurki, koniki polskie, sarny i przeróżne ptactwo to tylko część bogatej fauny, które udało nam się tu zaoobserwować. Nad samą rzeką natknęliśmy się na ślady działalności bobrów, które dokonały niemałego spustoszenia wśród okolicznych drzew. Samych bobrów jednak nie zobaczyliśmy, bo zwierzęta te unikają człowieka i żerują głównie w nocy.

Barczy, choć wąska i niespieszna jest fantastyczną rzeką do spływów kajakowych, szczególnie dla początkujących. Wije się na pięknych, odludnych terenach dostarczając wielu naturalnych przeszkód uatrakcyjniających przeprawę. Dla nas na kajaki póki co za zimno, więc poprzestaliśmy na pikniku nad rzeką. Niechętnie wróciliśmy do Kalisza zabierając ze sobą ostatnie promienie słońca - na pewno wrócimy, tym razem na rowerach, gdy nieco się ociepli.

Podsumowując - weekend idealny dla rodzin z dziećmi, wielbicieli przyrody, dobrej kuchni i wycieczek rowerowych. Oprócz rowerów radzimy zabrać ze sobą porządną lornetkę i prowiant na dłuższe wycieczki. Wrażenia z pikniku niezapomniane! 

Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – zdjęcie 1
Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – zdjęcie 2
Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – zdjęcie 3
Stawy Milickie - weekend w wielkopolsce – zdjęcie 4
KaliszAnka
KaliszAnka

Nie przepadamy za siedzeniem na miejscu, także w każdym z odwiedzanych miast spędzamy góra 3 dni. Doceniamy regionalne jedzenie (choć nie zjemy wszystkiego bo jesteśmy wege), małe browary i ciekawych ludzi. Trasy dyktuje nam głównie życie - odwiedzani po drodze znajomi, festiwale w których chcemy uczestniczyć czy po prostu, wyszperane w necie ciekawe miejsca. We własnym camperze od 2014 roku. 

Czytaj także

POMYSŁ NA WEEKEND - CZECHY  – zdjęcie 1
Relacje z podróży
POMYSŁ NA WEEKEND - CZECHY
BOUZOV - PRAHA 215 km. Długi listopadowy weekend…. No może nie aż taki długi, ale wystarczający by wpaść do Czech. Camperki spakowane – tym razem jedziemy ekipą w różnych konfiguracjach – w porywach od 1do 4 :). W piątkowe popołudnie udaje się przebić przez zatłoczone polskie drogi i już po dwóch godzinach powolnej jazdy możemy w końcu wyprostować kości na czeskich drogach – oczywiście w rozsądnym zakresie prędkości, bo wiadomo jak nas lubi ichniejsza policja. Autostrady omijamy szerokim łukiem i kulamy się po górach – szkoda, że po zmroku, ale przynajmniej na drogach totalne pustki – jak to w Czechach po zmroku bywa :) Po kilku godzinach jazdy podjeżdżamy na parking pod zamkiem Bouzov – nawigacja co prawda chciała przeprowadzić nasze auta schodami, ale byliśmy uparci i jednak wybraliśmy jezdnię. Pewnie dzięki temu spotkaliśmy się z czeskim camperem, który jak się okazało również zmierzał w to samo miejsce. Jako, że jest po sezonie parking świeci pustkami – nie narzekamy – będzie więcej miejsca dla nas. Z parkingu prowadzi ścieżka do zamku – jednak dziś już tam nie zajrzymy, schodzimy nią do wioski (trzeba będzie potem pod gorę wrócić – ciekawe czy znajdzie się chętny na podwózkę :) Wieczorem w wiosce pustki czynna jest jedynie restauracjo/knajpka w hotelu. Będzie kolacja. Rozsiadamy się wygodnie bierzemy menu – jakieś takie cienkie jest (specjalne na weekend). Spoglądamy dokładniej – a tam gęsina na dziesięć sposobów – i to wszystko co mają w menu – szkoda, z kolacji nici. Zadowalamy się jedynie napojami i z powrotem drepczemy pod górkę. Na parkingu okazuje się, że dojechał jeszcze jeden kolega…. Trochę mży…. Jutro będzie kolejny dzień…. Wyspani (po tym jak do snu kołysał nas deszcz, a rano witał bębnieniem o dach), pojedzeni udajemy się pomiędzy kroplami do zamku (http://www.hrad-bouzov.cz/cs ).  Stukamy do jego bram…. Możecie przyjść na 11 bo teraz po sezonie to tylko czasem oprowadzamy – ok, zadowolimy się kawką/herbatką w knajpce. Jedenasta wybiła tym razem otwarte. Kupujemy bilety (posezonowo 120 koron) i wchodzimy na dziedziniec. Tam wita nas przewodniczka wprowadza do zamku, przekazuje co wolno a co nie:) i oddajemy się godzinnemu zwiedzaniu. A co widzieliśmy i mogliśmy przekazać ( w środku nie wolno robić zdjęć) pokażemy poniżej…. Po zwiedzaniu już w potrójnym pakiecie jedziemy do stolicy. Tym razem jazda górkami dostarcza więcej doznań niż wczoraj – wiemy dokąd jedziemy. Zdecydowaliśmy się omijać drogi płatne, a nasze nawigacje mają rozbieżne propozycje (jak to zazwyczaj bywa) udaje się nam pokluczyć też wąskimi wiejskimi dróżkami zanim wpadniemy na obwodnicę Pragi (przekreślona winieta) i po przejechaniu nastu kilometrów wjechać na wyspę gdzie znajduje się nasz camping (Caravan Camping Císařská Louka). Miejscówka fajna z ładnym widokiem na miasto. W linii prostej do Mostu Karola około 4km. Jednak by dostać się do miasta trzeba, albo przepłynąć na drugą stronę :) lub wsiąść w tramwaj 14 i po 20 minutach zawitać na Vaclavskie Namesti. Najwygodniej kupić 24 godzinny bilet (110 koron) na wszystkie środki transportu po Pradze i można dowolnie szaleć po mieście…. co wkrótce sprawdzimy.